Katarzyna Hałoń, NŚ 6/2021
Zachodnia cywilizacja długo balansowała na granicy absurdu, jeżeli chodzi o opieranie się na jedynie słusznej medycynie konwencjonalnej. Doprowadziło to do zdobycia przez Zachód palmy pierwszeństwa w spożyciu leków, z których – jak wiadomo – wiele ma skutki uboczne. Farmakoterapia nie zawsze jest więc gwarantem zdrowia i dobrego samopoczucia. Na szczęście obserwujemy narodziny nowej świadomości, bardziej przychylnie spoglądającej na terapie naturalne, w tym leczenie światłem (zwane helio-, foto- lub światłoterapią).
Słońce krzepi
Życie nie istniałoby bez źródła światła i ciepła, jakim jest gwiazda w centrum naszego systemu słonecznego. Słońce mające masę ok. 333 tys. Ziem, wytwarza energię w procesie syntezy jądrowej wodoru w hel, po czym emituje je w każdym kierunku. Promieniowanie słoneczne to promieniowanie głównie elektromagnetyczne, a pasmo jego fal dzieli się (według najprostszego ujęcia) na ultrafiolet, promieniowanie widzialne i podczerwień. Potencjał gwiazdy oraz jej znaczenie dla życia na Ziemi sprawiły, że już w prehistorii oddawano mu boską cześć. U starożytnych Egipcjan, Greków, Rzymian czy Hindusów pojawiło się z kolei przekonanie o leczniczych właściwościach promieni słonecznych, stanowiących podstawę specjalnych terapii. To w tych kulturach tkwią korzenie współczesnej helioterapii, która wzięła swą nazwę od greckiego boga Heliosa, uosabiającego naszą gwiazdę.
Przeglądaj spis treści numeru 6/2021 lub zamów wersję elektroniczną NŚ
Jak wspomniano, już starożytni lekarze zdawali sobie sprawę, że światło słoneczne może zmniejszać dolegliwości fizyczne i psychiczne. Helioterapia przyspieszała ponadto rekonwalescencję. W antycznej Grecji oraz Rzymie, gdzie panował kult ciała, powszechną praktyką było budowanie formy i sylwetki przez opalanie się. Grecy łączyli skutecznie światło słoneczne z ćwiczeniami fizycznymi (gimnastykowali się nago). Również Rzymianie właśnie w taki sposób wzmacniali siłę mięśni i kondycję, np. u gladiatorów. By chronić skórę przed poparzeniami, smarowali się oliwą z oliwek, zawierającą naturalne filtry przeciwsłoneczne. Z biegiem stuleci o terapii słońcem jednak zapomniano, zaś w średniowieczu wyznacznikiem piękna stał się blady odcień skóry…
To jedynie fragment artykułu. Pełną wersję przeczytasz w NŚ 6/2021 dostępnym także jako e-wydanie.