• Miało to być ostatnie pytanie, ale co tam – zacznijmy z przytupem. Czy ludzkość naprawdę zmierza w stronę nowych, lepszych czasów? Od wieków czekamy na „złota erę”, tymczasem coś nieustannie staje nam na przeszkodzie…
– Nie da się ukryć, że znaleźliśmy się na rozdrożu. Mówię o tym od dekad, ale obecnie jest to coraz bardziej widoczne. Nadal mamy jednak możliwość wyrwania się spod wpływu systemu, który istnieje po to, by nas kontrolować od kołyski po grób i wprowadzać między ludźmi podziały w oparciu o pochodzenie czy religię, by móc potem skutecznie nami rządzić. Jeśli obecny status quo utrzyma się, za kilka dekad ludzkość (w takiej formie, jaka znamy) przestanie istnieć. Nie dojdzie do tego oczywiście od razu, ale stopniowo, dzień po dniu.
System kontroli, by mógł działać, musi nieustannie angażować naszą uwagę. To sekret jego skuteczności, pozwalający garstce ludzi panować nad masami. Ponieważ nie mają oni nad nami fizycznej władzy (przynajmniej na razie), kształtują nasze postrzeganie. Wszystko przecież wynika z percepcji. Decyduje ona o tym, co robimy, a czego nie, kogo popieramy i na co jesteśmy w stanie pozwolić rządzącym. Nasza interpretacja wydarzeń oraz podejście do ich oficjalnych wersji serwowanych przez polityków i media także zależy od poglądów, czyli postrzegania świata. Zasada ta mówi, że jeżeli uzyskasz władze na tym, jak ktoś myśli i patrzy na otoczenie, masz go w garści. Taka osoba żyje w złudnym przekonaniu, że myśli samodzielnie i posiada wolną wolę.
Gdy przeanalizujemy historię ludzkiej rasy, zauważymy, że dzieli się ona na ery, w których percepcja była konkretnie ukierunkowywana. Od zawsze jednym z głównych elementów cenzury myśli była religia. Niezależnie od tego, czy urodziłeś się w kraju, gdzie dominuje chrześcijaństwo, islam albo inne wyznanie, wpadasz przy narodzinach w sidła dyktatu – ktoś już zdecydował za ciebie i wskazuje ci, jak żyć. Ludziom wmawia się, że z nakazami świętych ksiąg się nie dyskutuje, bo w konsekwencji można nawet stracić życie. Od lat mówię o tym, że religia to system kontroli myślenia, właściwie podstawa wszystkich tego typu systemów.
Czasy współczesne przyniosły pewną zmianę. Ludzie zaczęli kwestionować fanatyzm i związany z nim światopogląd. Nawet jednak, jeżeli odeszli od religii, nie oznacza to, że wyrwali się z jej kleszczy. Spójrzmy np. na naukę. To przecież nic innego, jak forma religii! Naukowi ortodoksi nie różnią się od religijnych fanatyków. Jeśli jesteś naukowcem i sprzeciwisz się ogólnie przyjętym założeniom, koledzy po fachu zaczną traktować się niczym bluźniercę, będą z ciebie szydzić, stracisz finansowe wsparcie na badania. Wszystko przez to, że chcesz zadawać pytania, jakich oni się boją!
Przyjrzyjmy się społeczeństwu i zastanówmy, co naprawdę dzieje się z dzieckiem gdy przychodzi na świat. Zaczyna się proces jego programowania, kształtowania percepcji i postrzegania otoczenia. Pierwszym ogniwem są tu rodzice, którzy przeszli przez to samo i przekazali każdemu z nas wzorce, jakie oni przejęli z kolei od swoich rodziców itd. Matka i ojciec święcie wierzą, że robią dobrze, a tak naprawdę powielają schemat. Następnie w wieku kilku lat dziecko trafia w tryby systemu szkolnictwa, gdzie spotyka nauczycieli — autorytety i jednocześnie reprezentantów państwa. Uczeń realizuje narzucony program i przyjmuje określony punkt widzenia. (…) Proces programowania percepcji trwa dalej, dzień po dniu, w szkole średniej i na uczelniach wyższych. Oprócz tego człowiek cały czas przekonywany jest przez rówieśników, mass media, naukowców, lekarzy czy polityków, że oficjalna wersja rzeczywistości jest jedyną prawdziwą…
To jedynie fragment artykułu. Pełną wersję przeczytasz w NŚ 8/2018 dostępnym także jako e-wydanie. Druga część wywiadu ukaże się w numerze 9/2018.