Szczepionka spadła z piedestału

Biznes choroby czy biznes zdrowia
Przeczytasz w 8 min
Do niedawna frakcja sympatyków i popleczników Wielkiej Farmacji wmawiała nam, że wszystkie szczepionki przeciw COVID-19 są cacy, czyli skuteczne, bezpieczne, znakomite. Szczepiliśmy się więc bez namysłu. Grunt to stworzyć popyt za pomocą strachu.

Jednak wiosną tego roku brytyjsko-szwedzka firma farmaceutyczna AstraZeneca*) zaprezentowała radykalną zmianę w stosunku do swego poprzedniego stanowiska przyznając, że jej szczepionka przeciw COVID-19 może prowadzić do zakrzepicy z zespołem małopłytkowości (TTS), stanu charakteryzującego się nadmiernym krzepnięciem krwi i niskim poziomem jej płytek, co może powodować śmiertelne zakrzepy – jak podkreśla Paul Anthony Taylor, dyrektor wykonawczy Fundacji Zdrowia Dr. Ratha (z którą swego czasu współpracował), a także ekspert tej organizacji w Komisji Kodeksu Żywnościowego w wypowiedzi zawartej na stronie internetowej www.dr-rath-foundation.org

W 2021 r. AstraZeneca zmieniła nazwę swojej szczepionki przeciwko COVID-19 na Vaxzevria. Zawierała ona nieaktywne cząstki wirusa z rodziny adenowirusów zmodyfikowane tak, aby posiadały gen umożliwiający wytwarzanie białka SARS-COV‑2. Była zatem szczepionką starszego typu w porównaniu do preparatów koncernu Pfizer czy Moderna, opartych na technologii mRNA, które zawierają materiał genetyczny koronawirusa SARS-COV‑2.

Najnowsze szczepionki mRNA wykorzystują materiał genetyczny do instruowania komórek, jak mają wytwarzać białko kolcowe wirusa, co powoduje, że organizm wytwarza przeciwciała w celu zwalczenia infekcji COVID. W określonych środowiskach też istnieją wątpliwości co do ich bezpieczeństwa, ale – jak się wydaje – wciąż objęte cenzurą decydentów.

Przyznanie to kontrastuje z wcześniejszymi zapewnieniami firmy farmaceutycznej zaprzeczającej bezpośredniemu powiązaniu wstrzyknięć z wspomnianym syndromem – zostało ono zawarte w odpowiedzi na pozew zbiorowy złożony w dokumentach sądowych. Gdy to piszę, sprawa toczy się przed brytyjskim Sądem Najwyższym w związku z rosnącą liczbą ujawnionych zgonów i poważnych obrażeń spowodowanych podaniem szczepionki. Powodowie – poszkodowani i dotknięte nieszczęściem rodziny (a spraw jest ponad 50) domagają się odszkodowania łącznie o wartości do 100 milionów funtów. Uważa się, że ostateczna wysokość rekompensaty może wynieść nawet 255 mln funtów.

Taylor zwraca uwagę, że zapewne szczepionka, opracowana we współpracy z Uniwersytetem Oksfordzkim w Wielkiej Brytanii i wyprodukowana przez Serum Institute of India, spowoduje podobne działanie przeciwko firmie we Włoszech, Niemczech i innych krajach. Czy w Polsce też się na to odważymy?

Szczepionka AstraZeneca może wywołać poważne efekty uboczne (nawet ze skutkiem śmiertelnym), takie jak zakrzepica z małopłytkowością krwi (TTS). Statystycznie mogą wystąpić u 2–3 osób na 100 tys.

Prawnicy podkreślają, iż spóźnione uznanie przez AstraZeneca TTS wywołanego szczepionką Vaxzevria sugeruje znaczącą zmianę jej stanowiska prawnego. Wszak jednak związek pomiędzy preparatem a jego skutkami ubocznymi został zauważony przez międzynarodową społeczność kliniczną już w 2021 r. WHO również uznała wstrzyknięcia za potencjalnie zagrażające życiu ze względu na skutek uboczny. Najwyraźniej sprawę usiłowano wówczas w skali światowej wyciszyć.

Osoby mające odwagę wypowiadać własne opinie na temat takiej polityki były obrzucane inwektywami, a nawet karane za poglądy, w tym lekarze, a nawet profesorowie.

Paul A. Taylor podkreśla, iż nadszedł czas, aby ludzie, których zdrowie i życie zostało zniszczone w wyniku eksperymentalnych zastrzyków (a także ich rodziny w przypadku zmarłych), otrzymali sprawiedliwe odszkodowanie. Należy tu koniecznie dodać, że kwestia koniecznych odszkodowań, w których powinny partycypować koncerny farmaceutyczne – to jedno, a zapobieganie takim sytuacjom w przyszłości – drugie. Rzecz w tym, że to jednak nie firma będzie płacić owe odszkodowania. Koszty ich wypłat spadną zapewne na podatników. Bowiem to rządy zabezpieczały producentów szczepionek przed odpowiedzialnością sądowo-finansową w tej mierze, co dla znacznej części opinii społecznej było irracjonalne i bulwersujące. Albo mieliśmy do czynienia ze stanem swoistej zbiorowej hipnozy, albo przeważały czyjeś partykularne interesy…

Sierpień 2022: Źródła rządowe podają, że nie będą już zamawiać szczepionek AstraZeneca Covid (po zmianie nazwy: Vaxzevria).

Marzec 2023: Dziesiątki poszkodowanych pacjentów i rodzin osób zmarłych wszczynają postępowanie przeciwko koncernowi AstraZeneca.

Z czasem dołączają do nich kolejne osoby z powództwem m.in. wdowiec po prezenterce BBC Lisie Shaw, zmarłej po przyjęciu szczepionki; Anish Tailor, którego żona Alpa zmarła po otrzymaniu pierwszej dawki; inżynier IT Jamie Scott, który doznał krwotoku mózgowego dzień po pierwszym szczepieniu i stał się w wieku 47 lat niezdolny do pracy.

Jest coś bardzo złego w systemie opieki zdrowotnej, który pozwala firmom farmaceutycznym czerpać zyski ze szczepionek (zwłaszcza preparatów eksperymentalnych – przyp. red.), unikając jednocześnie odpowiedzialności za wypłatę odszkodowań osobom, których życie zostało przez nie zrujnowane. Pilnie potrzebna jest gruntowna reforma zdrowotna, poczynając od zakończenia „biznesu chorób” – podkreśla dyrektor wykonawczy Fundacji Zdrowia Dr. Ratha.

Mimo niepowodzeń na starcie (m.in. błędy podczas badań klinicznych) tylko w 2021 r. sprzedano na całym świecie szczepionkę Vaxzevria o wartości 4 mld dolarów. Preparat ten miał być sprzedawany po kosztach. Pod koniec roku AstraZeneca oświadczyła jednak, że spodziewa się skromnych zysków ze szczepionki.

W Wielkiej Brytanii podano ok. 50 mln dawek. Na całym świecie dostarczono ponad 3 mld dawek. Długoterminowe skutki powinny być już więc zauważane. Rzecz jednak w tym, czy objaw został właściwie połączony z przyczyną.

W holenderskim szpitalu w wieku 72 lat zmarł pacjent, który chorował na COVID przez 613 dni (prawie 2 lata)! Wirus mutował jego w organizmie 50 razy.

AstraZeneca składając 5 marca br. wniosek o wycofanie szczepionki (wszedł w życie 7 maja) bynajmniej nie powołała się na skutki uboczne, takie jak m.in. groźne zakrzepy krwi. Zastosowała trick marketingowy uzasadniając to względami komercyjnymi – a mianowicie niskim popytem wobec występującej na rynku nadwyżki dostępnych zmodernizowanych preparatów przeciwko koronawirusowi SARS-COV‑2, które są przystosowane do zwalczania nowych jego wariantów. W ten sposób jedna z pierwszych szczepionek przeciw COVID-19 nie jest już produkowana i dopuszczona do użycia w Europie. Pamiętajmy, że wcześniej była ona wycofana z użycia w niektórych krajach np. w Austrii (w marcu 2023 r.).

Mimo świadomości indywidualnych dramatów spowodowanych szczepieniem firma nie traci dobrego samopoczucia. Nasze wysiłki zostały docenione przez rządy na świecie, są szeroko uważane za jeden z kluczowych elementów przyczyniających się do zakończenia globalnej pandemii… – czytamy w komunikacie koncernu.

Cóż, grunt to autoreklama.

Już w 2021 r. dostrzeżono komplikację poszczepienną w zakresie małopłytkowości zakrzepowej po podaniu preparatu AstraZeneca (VITT lub TTS). Powoduje on powstawanie zakrzepów w różnych częściach ciała – w mózgu, sercu, płucach, nerkach. Te skrzepy krwi mogą być śmiertelne w zależności od tego, gdzie się tworzą lub czy rozpadną się i przedostaną np. do mózgu.

Dane szacunkowe sugerują, że ryzyko występowania zakrzepów krwi w wyniku przyjęcia szczepionki AstraZeneca wynosi około jednego na 50 000. A jej działania niepożądane występowały na ogół dopiero w ciągu pierwszych czterech tygodni od otrzymania szczepionki.

Brytyjczycy – zgodnie z ustawą o ochronie konsumentów z 1987 r. mają prawo pozwać producentów szczepionek, jeśli wadliwa szczepionka spowodowała obrażenia ciała lub śmierć. Osoby poszkodowane lub rodziny zmarłych mają jedynie trzy lata licząc od daty odniesienia obrażeń lub śmierci na złożenie roszczenia.

Prawnicy reprezentujący 51 ofiar lub ich rodziny podejmują właśnie tego rodzaju działania przeciwko AstraZeneca, argumentując, że szczepionka okazała się wadliwym produktem, który nie był tak bezpieczny jak konsumenci mieli prawo oczekiwać.

Prawdziwa liczba ofiar śmiertelnych nigdy nie ma zostać odkryta – powiedziała Sarah Moore, partnerka w Kancelarii prawnej Leigh Day, reprezentująca powodów.

W ramach prawnego zabezpieczenia udzielonego firmom farmaceutycznym – producentom preparatów szczepionkowych przez rząd na początku pandemii – co argumentowano koniecznością szybkiego wprowadzenia szczepionek na rynek – brytyjski podatnik będzie musiał zapłacić wszelkie przyznane odszkodowania.

Trudno dotrzeć do danych dotyczących liczby osób, które pozostały niepełnosprawne w wyniku szczepionki AstraZeneca COVID. Do programu płatności odszkodowań do kwietnia br. miało wpłynąć ponad 11 tys. wniosków – pod adresem wszystkich firm Pfizer, Moderna i AstraZeneca (najwięcej), z tego tylko część zatwierdzono.

Na rynku brytyjskim od lat 70. ub.w. funkcjonuje program ubezpieczeń Vaccine Damage Payment Scheme, który oferuje poszkodowanym lub ich rodzinom kwotę 120 000 funtów wolnych od podatku. W praktyce oznacza to, iż osoba całkowicie sparaliżowana przez szczepionkę otrzyma analogiczną kwotę jak ta, która straciła nogę. A o odszkodowanie za dziecko można ubiegać się dopiero, gdy ukończy ono dwa lata, a wniosek musi być złożony w ciągu 6 lat od zaszczepienia.

*) Firma AstraZeneca powstała w 1999 r. z połączenia brytyjskiej spółki Zeneca Ltd. i szwedzkiej Astra AB. Ciekawostką mogą być próby przekładu źródłosłowu tej nazwy: łacińska astra ze neca oznacza zabić / zabijać / zabij gwiazdy (za internetowym słownikiem łacińsko-polskim oraz Google Translate). Na demagog.org.pl pojawia się dowolne tłumaczenie mordercza gwiazda, które zostaje zweryfikowane jako: Fałsz.

A więc kto kogo i czym zabija? – pozostaje pytaniem bez odpowiedzi. Jakby nie było skojarzenia nie są optymistyczne.

Złośliwe chochliki

Co pewien czas chochlik redakcyjny płata dziennikarzom surrealistycznego figla. Często jest tak dziwny, że się go po prostu nie widzi. Niby wszyscy doskonale wiedzą, co i jak powinno być w danym miejscu napisane i to właśnie nierzadko… czytają. Jeśli korekta, wiedziona instynktem i profesjonalizmem, tego nie wyłapie, to klapa. A może czasem chodzi o coś więcej, czego w danym momencie nie precyzujemy i nie rozumiemy?

Tak kiedyś na okładce po śmierci redaktora naczelnego, twórcy tego miesięcznika Marka Rymuszko – nie wiedzieć skąd i dlaczego pojawiło się nie to, co było zamysłem, a mianowicie – Marek Remuszko. Programowo nieżyczliwi zwrócili na to natychmiast uwagę, ironizując pod moim adresem. A może byli w mylnym błędzie? Otóż, rodowe nazwisko mego męża pisało się właśnie przez „e”. W akcie chrztu jego ojca ksiądz popełnił błąd – ot, literówka – której chrzestni wówczas nie zauważyli, a zatem, nie sprostowali. Dorosły już Eugeniusz Rymuszko, ojciec Marka, na drodze sądowej tego nie zmieniał. W relacjach mego partnera z rodziną tkwiła jednak pewna zadra. Myślę, iż to ON sam, z tamtej strony, zmienił pisownię swego nazwiska na formę rodową, aby podkreślić znaczenie więzi z rodem, co w tym wymiarze nie było dla niego istotne.

Teraz w 7/2024 przytrafił się nam podobny obciach przy jakże celnym felietonie Dźwięki Naszych Czasów. Sztuka – kreowania radości życia czy destrukcja? Włodzimierza Paprodziada Dębowskiego. Błędnie zapisane zostało Jego nazwisko, za co z serca i rozumu przepraszamy. Ale o co tym razem chodziło? Może o celność jego myśli w kontekście destrukcji propagowanej niekiedy przez sztukę, na co autor zwraca uwagę i… cień nie wytrzymał, dowalił?

A najciekawsze, iż w czasie, gdy numer ten przechodził korektę, jedna z osób w zespole miała intuicyjną potrzebę sprawdzania imion i nazwisk autorów… ale skupiła się na autorach książek prezentowanych przez Księgarnię – Galerię NŚ. Mnie zaś chodziło po głowie wspomnienie przyjaciół moich rodziców, gdzie ojciec pisał nazwisko przez „en” (Walendziak), a syn już przez „ę”, bo tak zapisano dziecko w Urzędzie Stanu Cywilnego. I na cóż nam w tym wypadku intuicja, skoro wszyscy w zespole twardo czytali: Włodek Dembowski.

Wybacz nam tę gafę Włodku! Jako współczesny szaman pewnie jeszcze lepiej od nas zrozumiesz, z jakim zamysłem to chochlik zmajstrował.

Anna Ostrzycka

która za wszystko w redakcji odpowiada, niezależnie od tego, kto i co zrobi lub też właśnie nie zrobi.