Roman Warszewski, NŚ 6/2021
Już prawie tydzień jesteśmy w kraju Q’ero. Quico, Hatun Q’ero, Chua-chua, Tantania… – oto nazwy wiosek, które kolejno odwiedzamy. Wydawało się nam, że najtrudniej będzie tu dotrzeć, a potem – gdy już tego dokonamy – wszystko pójdzie jak z płatka. Mieliśmy nadzieję, że miejscowe tajemnice, jedna po drugiej, będą się przed nami ukazywały i same wyjaśniały. Tymczasem nic z tego. Jesteśmy tu, ale zamiast coraz więcej – pojmujemy coraz mniej. Kraj jest pusty, widać, że Q’ero stopniowo wymierają, albo uciekają do miast. Na każdym kroku natykamy się na setki kamiennych, opuszczonych domostw.
Znaki zapytania, zamiast znikać, wciąż się mnożą. Nie stało się tak, że w każdej mijanej wiosce, przed którąś z chat zasiadał czekający na nas szereg starców, którzy kolejno się przedstawiali: Gonzalo, lat 120; Enrigue, lat 116; Gabriel, lat 112. Nie, tutejsze staruszki i starcy są bardzo dyskretni. Po przekroczeniu pewnego wieku starają się nikomu nie wchodzić w drogę i odchodzą z wiosek. Dokąd? Do pustelni – do odległych bocznych i górskich dolin, w których żywią się przypadkowo odnajdywanymi ziemniakami i korzonkami. Dlaczego tak czynią? Podobno już za życia chcą przejść na drugą stronę. Pragną stać się jakby niewidzialni, półprzezroczyści. Tak mówią miejscowi, którzy od czasu do czasu ich spotykają. W odosobnieniu łatwiej im podobno nawiązać kontakt z duchami, tak że potem – po przekroczeniu ostatniej granicy dzielącej tu od tam – nic nie jest ich w stanie zaskoczyć.
Przeglądaj spis treści numeru 6/2021 lub zamów wersję elektroniczną NŚ
Zaskakuje dieta tego plemienia. Nikt nas nie przekona, że jest ona godna upowszechnienia. To dieta bardzo jednostronna, monotonna – w gruncie rzeczy monodieta. Zdecydowanie ziemniaczana.
Indianie Q’ero, w zasadzie, uprawiają tylko kartofle! Co prawda mają ich kilkanaście odmian i potrafią przygotowywać je na wiele sposobów, ale ziemniak pozostaje tylko ziemniakiem, niezależnie od tego, czy będzie to kartofel na słońcu, zmrożony nocnym chłodem, czy zakopany w ziemi i wydobyty stamtąd po kilku dniach (zanim zacznie puszczać kiełki) – gdy nabrał już konsystencji budyniu lub papki…
To jedynie fragment artykułu. Pełną wersję przeczytasz w NŚ 6/2021 dostępnym także jako e-wydanie.