Umarli, aby żyć

graf. 733215, Pixabay.com/CC0

Niekiedy śmierć kliniczna w wyraźny, mierzalny sposób wpływa również na poprawę stanu zdrowia pacjentów. Niektóre z tych przypadków były iście cudownymi uzdrowieniami…


Ada Edelman, NŚ 11/2020

(…) Doświadczenie śmierci zmienia nieodwracalnie perspektywę na życie (dowodem tego są również liczne relacje zawarte w książce Polskie życie po życiu Marka Rymuszko – przyp. redakcji). Bywa jednak, że przejście przez uchylone drzwi do zaświatów prowadzi także do uzdrowienia cielesnego. O takich przypadkach mówi się niewiele, choć są unikatowe, stanowiąc świadectwo złożoności istoty ludzkiej oraz głębi naszych relacji z rzeczywistością. Przykładem jest historia Annabel Beam z Tekstasu.

Kiedy miała 5 lat, stwierdzono u niej dwa zagrażające życiu zaburzenia trawienia, w tym dysfunkcję neuronów w układzie trawiennym. Warto przypomnieć, że ludzki układ pokarmowy zawiera drugie co do wielkości skupisko neuronów w organizmie. W 1998 r. neurobiolog dr Michael D. Gershon opublikował książkę The Second Brain (Drugi mózgi), dowodząc, że neurony jelitowe w dużej mierze funkcjonują samodzielnie, czyli poza kontrolą mózgu. Udowodnił też ponad wszelką wątpliwość, że od prawidłowej ich pracy zależy długość i jakość naszego życia.

Annabel była przez długi czas błędnie leczona. Raz za razem trafiała na różne oddziały szpitalne i tylko determinacji rodziców zawdzięcza wizytę u specjalisty, który postawił diagnozę rozwiewającą wszelkie wątpliwości. Niestety okazało się, że choroba jest ciężka i nieuleczalna.

Przeglądaj spis treści numeru 11/2020 lub zamów wersję elektroniczną NŚ

Państwo Beam stoczyli heroiczną walkę o życie córki, angażując w nią wszelkie posiadane środki oraz nieprzebrane pokłady miłości i oddania. Kiedy kolejna terapia eksperymentalna zakończyła się fiaskiem, lekarz prowadzący zasugerował, by pacjentkę umieścić w domu, gdyż jej przypadek uznano za beznadziejny, a na miejsce w specjalistycznej klinice neurologicznej czekały kolejne dzieci.

Po miesiącach spędzonych w szpitali  dziewczynka pragnęła też normalności i bodaj odrobiny beztroskiej zabawy. Razem z siostrami wspięła się na stare drzewo w pobliżu domu, które okazało się puste w środku. 8-latka wpadła głową w dół do jego wnętrza i zaklinowała się. Mimo błyskawicznej reakcji nikt nie spodziewał się, że przeżyje ona upadek z wysokości 9 m i kilkugodzinną akcję ratunkową.

Annabel zdumiała wszystkich, po pierwsze dlatego, że w wyniku upadku nie odniosła poważniejszych obrażeń. Po drugie, neurony w jej jelitach podjęły pracę, dzięki czemu szybko wróciła do normalnej aktywności. Lekarze potwierdzili jej wyzdrowienie, choć z naukowego punktu widzenia nie do końca potrafili określić, jak do tego doszło.

Nie był to jednak koniec historii.

Annabel opowiedziała rodzicom, że po upadku opuściła ciało, a następnie ujrzała cudownego motyla, za którym podążyła do przepięknego, bezpiecznego świata, gdzie odbyła rozmowę… ze Stwórcą. Wypytywana ujawniła, że spotkała także zmarłą babcię. Nie chciała wracać do swojego ciała, lecz zapewniono ją, że będzie zdrowia, a także, że pokładane w niej nadzieje spełnią się właśnie w ziemskiej inkarnacji…

To jedynie fragment artykułu. Pełną wersję przeczytasz w NŚ 11/2020 dostępnym także jako e-wydanie