Genetyczny dysk: list z Przeszłości?

Niez­nany Świat 5/​2017

To jeden z najbardziej zagad­kowych na świecie arte­fak­tów. Śred­nica znalezionego w Kolumbii kami­en­nego krążka wynosi 27 cm, a waga ok. 2 kg. Obie jego strony są pokryte wyobraże­ni­ami ludzkiego płodu we wszys­t­kich sta­di­ach rozwojowych.

Dzisiaj lekarze obser­wują ten pro­ces przy pomocy spec­jal­nych przyrządów. Jak jed­nak było to możliwe 6000 lat temu? I jakimi jeszcze możli­woś­ci­ami władali twórcy tego zadzi­wia­jącego przed­miotu, będący przed­staw­icielami niez­nanej nam cywilizacji?

Poniżej prezen­tu­jemy frag­ment pub­likacji zamieszc­zonej w 05/​2017
Dostępne również wydanie elek­tron­iczne — e.nieznanyswiat.pl

Kolumbi­jski uczony prof. Jaime Gutier­res Lega od dziesiątków lat zbiera niezwykłe przed­mioty z Przeszłości. Więk­szość egzem­plarzy z jego kolekcji zostało znalezionych w mało zbadanym i trudno dostęp­nym rejonie Sutatausa zna­j­du­ją­cym się w prow­incji Cun­d­i­na­marca – N 05°1450”-W 073°5110”, 2602 m n.p.m. Są to kamie­nie z wyobraże­ni­ami ludzi i zwierząt, a także pola pokryte niepo­ję­tymi sym­bo­l­ami i napisami w niez­nanym języku.

Głównym eksponatem w zbiorze pro­fe­sora jest gene­ty­czny (pojawia się tu także nazwa: embri­o­log­iczny – przyp. aut.) dysk i inne rzeczy wyko­nane z lidytu (odmi­ana krzemionki z chal­cedonem – przyp. tłum.) – kamienia, który początkowo wydoby­wano w Lidii – krainie na zachodzie Azji Mniejszej. Min­erał ten, jeśli chodzi o jego twar­dość, jest równy gran­i­towi, ma jed­nak swoistą struk­turę i okazuje się bardzo trudny w obróbce. Kamień, o jakim mowa, jest także znany pod nazwami: dar­lin­git, radi­o­laryt oraz bazanit, i odz­nacza się jaskrawym odcieniem.

Już od cza­sów anty­cznych wyko­rzysty­wano go do ozdób i w mozaikach. Nato­mi­ast wyrzeź­bi­e­nie czegoś na nim, nawet przy uży­ciu dzisiejszych narzędzi, jest prak­ty­cznie niemożliwe! Nie pozwala na to szczególna struk­tura min­er­ału, która pod dzi­ałaniem dłuta będzie się kruszyć. A gene­ty­czny dysk został wyko­nany właśnie z lidytu. W dodatku widoczne na nim rysunki nie przy­pom­i­nają rzeźb, lecz sztance. Przy obróbce tego min­er­ału posłużono się więc jakąś niez­naną nam tech­nologią. Tak już oto w punkcie wyjś­cia napo­tykamy pier­wszą tajem­nicę, której nie potrafimy wyjaśnić.

Mis­tr­zowie z podziem­nych tuneli

Druga zagadka doty­czy miejsca, gdzie ów dysk znaleziono? Pro­fe­sor Lega otrzy­mał go od jed­nego z miejs­cowych mieszkańców, który twierdził, że na kami­enny dysk z rzeźbami natknął się w okol­icy miasteczka Sutatausa. Ale niek­tórzy badacze (np. Erich von Däniken) utrzy­mują, że arte­fakt ten mógłby pochodzić z kolekcji ojca Car­losa Crespiego – mis­jonarza pracu­jącego w połowie XX wieku w Ekwadorze. Przy­pom­ni­jmy, że – by jakoś związać koniec z końcem – padre Crespi skupy­wał od swych parafian przed­mioty z przeszłości, które zna­j­dowali oni na polach i w dżungli – od inkask­iej ceramiki po kami­enne płyty. Sam zakon­nik nie intere­sował się badaniem swoich zbiorów, wiadomo jed­nak, że zna­j­dowały się tam rzeczy, które nijak nie pasowały do żad­nej ze znanych kul­tur Ameryki Połud­niowej. Były to przed­mioty z met­ali, ale zdarzały się także kami­enne krążki pokryte napisami i rysunkami. Po śmierci duchownego niek­tóre cenne znaleziska z jego zbiorów zostały wywiezione do Watykanu, inne zaś po prostu wyrzucono…

Więcej w majowym (05/​2017), s. 1315