Gaja z mózgiem w oceanie

Czy nasza plan­eta to swego rodzaju żywy orga­nizm? Okazuje się, że kon­cepcja ta nie jest wyłącznie pomysłem zrod­zonym w ramach mody na ekologię. Najnowsze odkrycia nauki wskazują, że ziem­skie formy życia są ze sobą ściśle pow­iązane, a te najprost­sze z nich tworzą gigan­ty­czne sys­temy, funkcjonu­jące podob­nie, jak ludzki mózg.

Poniżej prezen­tu­jemy frag­ment pub­likacji zamieszc­zonej w lutowym NŚ (02/​2017).

Ziemia stanowi gigan­ty­czny orga­nizm, który tworzy glob, wszys­tkie rozwi­ja­jące się na nim i w nim formy życia, atmos­fera oraz oceany. Na takim założe­niu opiera się hipoteza Gai, którą w 1979 roku przed­stawił Bry­tyjczyk James Love­lock. Według tego byłego pra­cown­ika NASA, czyli człowieka ze ścisłym umysłem, wszys­tkie orga­nizmy, niczym komórki naszego ciała, współpracują ze sobą, by podtrzy­mać egzys­tencję Gai. Min­er­ały karmią bak­terie, rośliny, a te z kolei zasi­lają mobilne formy życia. Flora pro­dukuje tlen, tworząc atmos­ferę sprzy­ja­jącą bujnej egzys­tencji, z kolei fauna roznosi nasiona i użyź­nia glebę. Całość osad­zona jest na pod­stawie skalnej, niczym na kośćcu.

Życie Gai trwa i utrzy­muje się w równowadze, bo wszys­tkie pro­cesy zachodzą nie­jako automaty­cznie. Gdy Ziemi zagrażają zewnętrzne czyn­niki, na przykład w wyniku zderzenia z aster­oidą lub gwał­townych pro­cesów na Słońcu, plan­e­tarny orga­nizm regeneruje się i tworzy z chmur osłony przed promieniowaniem słonecznym oraz kos­micznym. Za takim obrazem funkcjonowa­nia globu, według Love­locka, prze­mawia his­to­ria Ziemi, w której okresy niesprzy­ja­jące roz­wo­jowi życia były relaty­wnie krótkie, bo glob­alny ekosys­tem szy­bko się regenerował.

Ory­gi­nalna kon­cepcja Gai została rozsz­er­zona po trzech dekadach przez Grega Samsa, który w 2010 roku opub­likował książkę Sun of God. Badacz twierdzi w tej pracy, że żywą istotą jest także Słońce. For­mułu­jąc swą hipotezę, oparł się w równym stop­niu na fizyce kwan­towej, metafizyce, jak też pra­cach Charlesa Forta, badacza zjawisk niezwykłych.

– Postrze­ganie Słońca jako żywej istoty określanej mianem bóstwa, jest współcześnie tem­atem tabu – oświad­czył Sams w jed­nym z wywiadów. – Wszys­tkie wczesne wierzenia widzi­ały w Słońcu, a także w Ziemi, boskie istoty. Dawne ludy miały świado­mość, że bez planowego i dobrotli­wego wpływu Słońca życie na Ziemi by nie ist­ni­ało. Bo prze­cież wszyscy jesteśmy zmagazynowaną energią słoneczną. W prak­tyce stanow­imy efekt recyk­lingu promieni słonecznych, ponieważ ener­gia słoneczna gro­madzi się w rośli­nach, które potem są zjadane przez zwierzęta. Gwiazdy są żywymi isto­tami, a my egzys­tu­jemy w galak­tyce, gdzie jest ich pełno. Wysyłają one syg­nały elek­tro­mag­ne­ty­czne, podob­nie jak neu­rony w naszych móz­gach. Nauka wciąż nie potrafi wyjaśnić, w jaki sposób prosta chmura gazów orga­nizuje się w tak skom­p­likowaną struk­turę, jak gwiazda. To tak samo wielka zagadka, jak tajem­nica pow­sta­nia życia opartego na DNA.

Kon­cepcja Samsa ma na razie znacznie mniej zwolen­ników niż hipoteza Love­locka. Na rzecz tej drugiej prze­mawia jed­nak coraz więcej odkryć nauki. Są to ustal­e­nia z różnych dziedzin, ale w kon­tekś­cie hipotezy Gai tworzą zaskaku­jący obraz.

Zaczni­jmy od ciała dom­nie­manej Gai. 27 czer­wca 2013 roku ser­wis naukowy Live­Science zaprezen­tował wyniki badań uczonych ze Stanów Zjed­noc­zonych i Chin, według których nasza plan­eta dosłownie leczy rany pow­stałe na skutek trzęsienia ziemi. W 2008 roku w Chi­nach w rejonie Wenchuan wys­tąpiły wstrząsy o sile 7,9 w skali Richtera. Katak­l­izm był tak potężny, że uśmier­cił 80 tysięcy ludzi. Pow­stały wów­czas olbrzymie i bardzo głębokie szczeliny. Naukowcy ustalili, że wkrótce po trzęsie­niu ziemi w pęknię­ci­ach zaczęły zachodzić roz­maite pro­cesy. Główną rolę odgry­wały tam warstwy wodonośne wpły­wa­jące na przemieszczanie się mate­ri­ału skalnego. W efek­cie wspom­ni­ane rany Ziemi „zasklepiły się” samoist­nie w ciągu dwóch lat. W skali geo­log­icznej było to więc, jak mgnie­nie oka.…

Więcej w lutowym numerze NŚ (02/​2017) str. 6 – 12.

Tags: