Spotkania z Wangą: symboliczne wizje

Od kilku lat widuję w snach lub na planie astralnym byt podający się za jasnowidzkę Wangę. Natura tych spotkań oraz przekazane informacje o losach świata są tak unikatowe, że mimo wewnętrznych oporów zdecydowałam, by podzielić się nimi z Czytelnikami


Ada Edelman, NŚ 1/2020

Długo zastanawiałam się, czy powinnam opisać te przekazy, bowiem nawet jeżeli zdarzają mi się wizje przyszłości dotyczące kraju czy świata, zostawiam je dla siebie. Sytuacja z Wangą należy jednak do szczególnych. Chodzi o spotkania na planie astralnym, trwające od kilku lat. Ich bohaterką – moją przewodniczką po tym, co ma się wydarzyć – jest właśnie słynna bułgarska jasnowidząca.

Oczywiście wielu Czytelników ma prawo zapytać, jak to możliwe i czy tę kwestię można uznać za wiarygodną?

Przeglądaj spis treści numeru 1/2020 lub zamów wersję elektroniczną NŚ

Jako osoba obdarzona dodatkowym zmysłem, który aktywował się u mnie po doświadczeniach śmierci klinicznej, zaczęłam rozwijać swoje uzdolnienia w kierunku mediumizmu, jasnowidzenia i percepcji pozazmysłowej. Oczywiście niejeden będzie dociekać, czy pojawiająca się w wizjach postać to na pewno ta Wanga, czy ktoś, kto się pod nią podszywa. Być może to mój przewodnik duchowy, dyktujący te przekazy, wybrał właśnie taką formę prezentacji, by jakoś je uwiarygodnić. Warto podkreślić, że podobnie było w przypadku wielu mediów, uzdrowicieli duchowych i jasnowidzów, będących pośrednikami między naszym światem, a szeroko rozumianym astralem.

(…)

Czerwony księżyc nad Watykanem

Jest ciepło, słońce znajduje się wysoko. Pierwsze, co rzuca mi się w oczy, to tłum kardynałów na schodach Bazyliki św. Piotra. Widzę ich mnóstwo, stoją nawet w oknach i na balkonach, wszyscy wpatrzeni w jeden punkt. Vis-a-vis schodów ustawiono spory konfesjonał, do którego ustawiła się długa kolejka ludzi różnych ras i w różnym przedziale wiekowym. Miejsce, gdzie siedzi spowiednik jest otwarte, nie ma tak drzwi ani zasłony. Panuje przerażająca cisza.

Na prawo od konfesjonału stoi ogromny krzyż, dużo wyższy od egipskich obelisków. To prosty krzyż z drewna, bez zdobień. Przy konfesjonale papież Franciszek. Jednak to nie on spowiada, ale jest spowiadany przez ludzi z kolejki! Każda osoba zajmuje miejsce spowiednika, przez chwilę nachyla się w stronę Ojca Św. i trwa w tej pozycji, następnie podchodzi do wielkiego Krzyża i trzykrotnie uderza w niego z całych sił.

Nagle sceneria wizji zmienia się – zapada wieczór, a ludzi w kolejce jest wyraźnie mniej. Na Krzyżu widać pęknięcie, z którego sączy się woda. Gdy podchodzi ostatnia osoba i uderza, pojawia się wyrwa, a woda zaczyna lać się rwącym strumieniem.

Papież wstaje z klęcznika i obserwuje Krzyż. Plac św. Piotra zionie pustką. (…) Wody ciągle przybywa, a papież stoi zanurzony w niej po kolana. Gwardziści próbują go ratować, ale z niezrozumiałych przyczyn nie mogą tego zrobić. Wygląda to tak, jakby byli oddzieleni od Franciszka ścianą ognia. Wbiegają w wodę, której ciągle przybywa, i z grymasem bólu wycofują się na schody. Przerażeni kardynałowie krzyczą do Ojca Św., żeby się ratował. Zasłona powietrzna gwałtownie ciemnieje, odbija się na niej czerwony księżyc. Papież wypowiada słowa: Skoro tak ma być, niech się stanie

To jedynie fragment artykułu. Pełną wersję przeczytasz w NŚ 1/2020 dostępnym także jako e-wydanie.